wtorek, 20 listopada 2018

Kolor samotności- Rhiannon Navin

      Stawiam sobie właśnie bardzo trudne zadanie, przekonania Was, że bardzo chcecie przeczytać tę książkę. Nie dlatego, że ktoś mi każe, ale dlatego, że warto. Bardzo warto.
    Normalny szkolny dzień. Zach razem ze swoją klasą chowa się w szatni. Za drzwiami słychać strzały. Pyk, pyk, pyk...Dźwięk jest coraz bliżej. Spanikowane dzieci starają się być bardzo cicho. Byleby tylko pykanie nie doszło do nich. Nagle cichnie. Wychodzą z sali by zobaczyć masakrę, która miała przed chwilą miejsce. Zach żyje. Ale nigdzie nie ma jego starszego brata Andy'ego.
   To nie jest autentyczna historia. Na stronie autorki (polecam zajrzeć, można tam przeczytać pierwszy rozdział książki i znaleźć pytania do dyskusji po lekturze) znalazłam informację, że zainspirowała ją strzelanina w Sandy Hook. Dwudziestoletni napastnik zabił własną matkę, a potem uzbrojony w kilka sztuk broni wtargnął do szkoły, zabijając tam dwadzieścia osób, dzieci w wieku sześciu i siedmiu lat.
   W "Kolorze samotności" historia jest nieco inna. Ja jednak usilnie starałam się znaleźć połączenie z rzeczywistością. Słusznie wydawało mi się, że to nie wyobraźnia autorki ale życie napisało makabryczny scenariusz.
   Autorka wykorzystała to, do stworzenia historii innej niż wszystkie. Narratorem w książce jest sześcioletni Zach. Co więcej, masakra, czyli to co wydawać by się mogło, najstraszniejsze, dzieje się na samym początku. Znacznie trudniejsze, dla nas, dorosłych, będzie to, co przeżywa Zach. I jak bardzo "przyczyniają" się do tego dorośli.
    Wszyscy wiemy, jak ważne jest prawidłowe przeżycie żałoby, że może ono trwać bardzo długo i niemal zawsze jest strasznie trudnym procesem. Co jednak z dziećmi? One nie mają świadomości tego, co przeżywają. Często też próbują znaleźć wytłumaczenie dla kwestii zupełnie nie do wyjaśnienia.
   To wszystko ma miejsce u Zacha. Początkowo czuje ulgę, że brata nie ma. Zaraz jednak przychodzi poczucie winy, że nie pomyślał o nim w trakcie masakry w szkole. Dziecko potrzebuje matki, ale ta straciła właśnie syna i jedyne, czego potrzebuje, to spokój...
   Zach odnajduje ukojenie w swój dziecięcy sposób. Buduje kryjówkę w garderobie brata i tam przelewa swoje emocje na papier. By, jak mówi, móc je rozdzielić. W nim są bowiem całkiem pomieszane, a tak odczuwa się je znacznie trudniej.
  "Kolor samotności" jest trudny. Płakałam co najmniej kilka razy, a jednocześnie nie mogłam się od niego oderwać. I cały czas rosła we mnie myśl, że bardzo chcę ją polecić. Wiem, że książka ma małe szanse zostać bestsellerem, bo pierwszoosobowa narracja dziecka, bo nie pokazują jej na YouTube'ie. Ale...Jeżeli literatura ma poruszać, wzbudzać emocje, to "Kolor samotności" nadaje się do tego idealnie.
   Co więcej, to nie tylko historia ogromnej tragedii, ale przede wszystkim opowieść o tym, jak dziecko widzi otaczającą rzeczywistość, w jaki sposób interpretuje to, co się dzieje. Świetny obraz tego, w jaki sposób my dorośli czasami zupełnie nieświadomie, jednym słowem, potrafimy zrujnować ten młody wewnętrzny świat. \
   Świetna książka i chociaż trudna, warta przeczytania. By móc spojrzeć na życie dziecięcym okiem, by zobaczyć, w jaki sposób z dziećmi, w obliczu tragedii, żałoby, NIE rozmawiać. Porusza te najgłębiej skrywane emocje. Jedna z lepszych książek, jakie czytałam w tym roku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz